sobota, 19 maja 2012

6.06 8.06 13.06


6 czerwca

Powiedziała dziś do Stefci „Pepi”.

8 czerwca środa

Od kilku dni pada deszcz i zrobiło się całkiem zimno. Cudek nie może wyjść do ogródka i wymyśla sobie zabawy w domu. Więc froteruje podłogę rozmaitemi rzeczami, bawi się piłeczką i zawsze stara się ją wrzucić w najbardziej niedostępne miejsce, potem zagląda pod łóżka i szafy i szuka. Słucha także radja, poważnie i aż wzdycha z zachwytu. Na pytanie: „Jak Basia słucha radja?” pokazuje w ten sposób, że kładzie łapkę na uszko. Mówi teraz dla odmiany: Meme i epi – zapytałam cioci Ziuji bo to zdaje mi się znowu coś po grecku. Zapytałam się Basiuni przed chwilą: „Kto ma cudne baloniki?” Odpowiedziała „nie, nie”. „Czy kochasz Mamusię?” „Nie, nie”. „A Fusię, nanę – kochasz?” „Nie, apa”. Jest taka cudna, że nie można wytrzymać,

13 czerwca poniedziałek

Dzisiaj z powodu imienin Antosia pojechała Basiunia do Krakowa. Przy wsiadaniu do auta była niespokojna i bała się motoru. Siedziała na kolanach u Stefci i trzymała się mocno łapkami, potem przetwierała się od Stefci do mnie. Na Batorego była bardzo grzeczna i z wielkiem zaciekawieniem oglądała wszystkie rzeczy w pokoju Jadzi i Zosi. Buruś ogromnie się Basiuni podobał, naturalnie „apa”. Poszła także „na rączkę” do Antosia. Potem siedziała przy stole, podnosiła ceratę i usiłowała podnieść sam stół. Była cudna i najmilsza. W drodze powrotnej do domu w aucie już była trochę śmielsza i wyglądała przez szybę na ulicę. W domu kiedy znalazła się u siebie, stanęła sobie na środku pokoju i głęboko się zamyśliła, Jest najsłodsza pyszczusia.


 

1.06.1932


Środa 1 czerwca 1932

23 stycznia 1931 urodziła się Basiunia, maluchna córeczka moja. Od razu była niezwykle cudna, zgrabna i bardzo proporcjonalna. Włoski jasne, duże niebieskie oczka inteligentne i nadzwyczaj mądre i dobre, nosek jak wyrzeźbiony i malusieńkie usteczka. Całość z wyrazu twarzyczki i rysików była przedewszystkiem podobna do Tatusia, co wszyscy jednogłośnie orzekli. Dla tego że była taka cudna, nazwaliśmy ją Cudkiem, ale owo nazwanie przetrwało zaledwie rok, do czasu zupełnego opuszczenia podusi czyli powijaka. Teraz nazywa się Basiunia, które to imie można w wielu warjantach używać- więc: Barbara, Basia, Basiunia, Bacha, Bachunia, Barbarka, Barabinka. Ponieważ chcę opisać (wedle moich skromnych sił i umiejętności) życie Basiuni do dnia dzisiejszego, 16 miesięcy począwszy od jej pierwszych chwil, więc będę ją nazywała Cudek.

Będąc jeszcze w Lecznicy Cudek stał się ulubieńcem nie tylko rodziny, ale wszystkich lekarzy i pielęgniarek które wówczas opiekowały się maluśką. Była niezwykle grzeczna i zaraz nauczyła się pić mleczkę (ssać, w wyrażeniu fachowem). Czyniła to z wielka ochotą i z ogromnie bystrem i żarłocznem nastawieniem oczek. Jaka cudna była w takiej chwili – nie potrafię napisać. Każdy Jej ruch to był (i jest do tej pory) idealnie harmonijny poemacik, uosobienie wdzięku i subtelności doskonałej, co bezwarunkowo odziedziczyła po swoim Tatusiu, który jakkolwiek zupełnie dorosły mężczyzna, ma właśnie ten wdzięk dzieciakowy.

 Przez pierwsze tygodnie zasadnicza rzeczą w życiu Cudka były mleczki, zabawa i poznawanie świata zewnętrznego ograniczało się do bezustannego wywijania rączkami i nóżkami. W trzecim tygodniu życia zdarzył się ważny wypadek: Była zima, śliczny dzień pogodny i biały. Wózeczek z Cudkiem stał niedaleko okna za którem srebrzyła się śnieżna bajka. Zaklęte w bezruchu drzewa jaśniały najczystszą bielą i mieniły się tysiącznemi kolorami w promieniach słońca. Jeden z takich promieni zaglądnął do pokoju i ozłocił Basiunię – maleńką istotkę leżącą w swej podusi. Przez chwilę mrużyła oczka, wreszcie uśmiechnęła się – poraz pierwszy w swem życiu. Anielska duszyczka zrozumiała pieszczotę słońca i zajaśniała najcudniejszym usmiechem – jak słońce.

Z każdym dniem rozwijała się inteligencja Cudka, zaczynała poznawać i rozróżniać otaczające ją osoby, w końcu zaczęła próby mówienia: Ao, o, a, ata, pierwsze wyraźne i zdecydowane słowo było Tata. Potem Ba-ba, buba, ana, ma, i jednego dnia najwyraźniej – mama. Zaczęły się też rozmaite zabawy, Cudek coraz częściej była rozwinięta i leżąc na podusi albo na łóżku próbowała wstępnych ćwiczeń akrobatycznych: stawania na głowie, koziołki, przewracanie się jednym ruchem z plecków na brzuszek. Do bardzo mile widzianej zabawy należało także poprawianie Tatusiowego krawatu i próbowanie sił maluchnych rączek na twarzy Tatusia, przyczem rzecz odbywała się w ten sposób: Jedną nóżke wpychała Tatusiowi w okolicę krtani, paluszki jednej łapki do oka, a drugą grała po twarzy jak na fortepianie. Cudek od wczesnego swego dzieciństwa zdradzała wielka muzykalność, z przyjemnością słuchała piosenek śpiewanych przeze mnie lub Stefcię. Pierwsza piosenka przy której woziło się Cudka po pokoju była taka:

„Ta Dorotka ta maluśka
Tańcowała dokoluśka –
Tańcowała ranną rosą
I tupała nóżką bosą.
Tańcowała też w południe
Gdy świeciło słonko cudnie
Potem spała w kolibusi
Na puchowej swej podusi.”

Prócz tego Stefcia śpiewała różne ludowe piosenki, a specjalnie do usypiania Cudka śpiewał Tatuś:

„Śpij mu synku
mój mały Ty murzynku”

Nie znam tej piosenki ale jest śliczna, potem drugą także do spania:

„Śpij dziecinko już,
Cudne oczka zmruż,
Spał zajączek w zbożu spał
Zbudził go myśliwy strzał,
W gniazdku pyta się gromadka
Gdzie tak długo nasza matka?”

Babcia skomponowała przy usypianiu Cudka melodję, bez słów.

W tym czasie zaczęła Basiunia mówić po grecku – Ciocia Ziuja twierdzi, że Basiuna będzie na pewno filulug. Pierwsze słowo było Beta, powtarzane przez pewien okres czasu. Zaczęła też prowadzić wtedy dyskusje z Tatusiem – było tak:
Cudek leżała w wózku przykryta i zawiązana bo było chłodno, Tatuś Ją woził. Co chwilę uwalniała się z podusi jakaś rączka lub nóżka, potem brzuszek. Tatuś ciągle nakrywał i mówił: „Kto się rozkopuje?” Basiunia wpadała w zachwyt i śmiała się głośno. Taka zabawa trwała dosyć długo, aż wreszcie na zapytanie Tatusia „Kto się rozkopuje?” odpowiedziała „Paweł” i za chwilę „siadaj”.
Radość z tego powodu była nieopisana.

Powrót do filulugji był wczoraj, mówiła ciągle „Ejmi” co znaczy zdaje mi się „jestem”.
Zaczęła też maluśka okazywać swoja wolę i nieugiętość przy jedzeniu, zaprotestowała przeciw owsiance i w ogóle wszelkim witaminom, z owoców uznawała tylko banany, co do dzisiejszego dnia pozostało zwyczajem.

W pierwszych dniach maja ubiegłego roku wyjechała pierwszy raz do ogrodu. Wrażenie ogromne. Rozglądała się ciekawie dokoła z mineczką skupioną i poważną i wyciągała rączki do gałązek i kwiatów. W końcu lata z Cudka zrobił się prawdziwy synek murzynek taka była opalona i jeszcze cudniejsza przez to. Z zabawek najulubieńszy był wówczas papier, szczególnie taki szeleszczący, który się darło na drobne kawałki. W ogóle zabawki sprawiające jaknajwięcej hałasu były uwielbiane. W tym czasie nauczyła się Cudek robić kosi kosi łapkami, później „sroczka kaszeczkę warzyła”, na pytanie Gdzie jest cudna mała Basia? Pokazywała paluszkiem na brzuszek. Umiała także pocałować swoim pyszczkiem. Ten pyszczek był cudny – malutki, okrągły i konsystencji balonikowej, dlatego nazywało się „Baloniki Basiuni”. W tym czasie powiększył się także repertuar wyrazów: nana, mam, ama, papa, ababuba. Jednego dnia powiedziała nawet „krowa”. Okres ząbkowania przeszedł dość łagodnie, zresztą Basiunia jest nadzwyczaj dzielna i cierpliwa, więc znosiła wyrastanie ząbków bardzo spokojnie. Powstała wtedy okolicznościowa piosenka:

„Poleciał gołąbek na wysoki dąbek.
Zaglądnął do Basi, czy ma jaki ząbek”.

Pierwsze cierpienie w życiu Cudka było spowodowane zapaleniem uszka środkowego po grypie. Straszne to były czasy dla nas wszystkich. Chorobę całą znosiła Basiunia po bohatersku, tylko przy badaniu lekarskiem i opatrunkach bardzo płakała. Wszystko szczęśliwie minęło i znowu Basiunia dokazywała i była wesoła i cudna. Z każdym dniem przybywało jakieś nowe słowo, kiedyś słysząc zajeżdżające auto przed dom powiedziała „Edziu” najpewniej przypomniała sobie, że autkiem przyjeżdża Stryj Edward, którego darzy wielką sympatią. Stojąc na oknie Basiunia każdemu robi „Pa” i szczególnie z siostrami z kancelarji prowadzi rozmowy przeważnie mimiczne, ale pełne wyrazu i temperamentu.

Z chwilą chodzenia samodzielnego zaczęły się nowe i niesłychanie cudne rzeczy okazywać. Przedewszystkiem na nutę „Ta Dorotka ta maluśka” zaczęło się śpiewac taką piosenkę:

„Ten Cudeczek ten malutki
dostał dzisiaj nowe butki
tupci tupci po izbusi
od Tatusia do Mamusi”

Objawy radości z powodu chodzenia były szalone. Śmiała się cudnie i powtarzała „hu ha, hu ha”. Stefcia wprowadziła także specjalnie Basiowy słowniczek na rozmaite rzeczy – więc: pielusia, pończochusia, uneczka (suknia) ununuś (nocniczek), śmietanusia, a samą Basiunię nazywała” Bryteczka (Bryłeczka?) Pyszczusia, kędziorkowa łepetka. Ja mówiłam najczęściej Słoneczusieńko, panienusia, aniołeczuś, Barbara. Z powodu samodzielnego spacerowania po pokoju powstała znowu melodeklamacja:

„Gdzie Ty idziesz dziewczynko?
Do stodoły po sianko
Nie zawieraj za sobą
Bo ja idę za Tobą.”

Basiunia ogromnie lubiła tańczyć – co najchętniej wykonywała przed lustrem i śmiała się z radości. Stefcia przyśpiewywała wtedy:

„Jaskółeczka pod bramą
wciąż uwija się w kółka
Ja nie jestem jaskółką
A potrafię to samo.”

Basiunia mówiła coraz więcej – cały dzień gaworzyła i dokazywała, kota nazywa Apa ale w ten sposób: najpierw jest szalony zachwyt na pyszczku, potem się mówi: aaa.......papapapa. ap-a, apa. Jak słyszy jadące auto zawsze mówi „Mama”. Pewnego dnia zdarzył się mały wypadeczek na dywanie – Babcia zapytała: Kto to zrobił? Basiunia odpowiedziała: „Mama”
Jednak to nie była prawda.

Teraz jest okres mówienia: „Bibi, Bebi, Bebe – tego Bebe jest dużo, ku mojemu cichemu protestowi, bowiem z takich politycznych przekonań mojej córki nie jestem zadowolona, (BB) mam jednak nadzieję, że to wkrótce się zmieni.

Jest najcudniejsza na świecie. Przytem strasznie mądra. Świetnie wyczuwa wartości poznanych ludzi – wszystkie Ciocie swoje ogromnie kocha i chętnie idzie do nich na rączkę, również Misię czyli Wojciową ogromnie darzy przywiązaniem i jest uszczęśliwiona jak idzie do niej na wizytkę. Sióstr na ogół si boji i patrzy na nie bardzo nieufnie. Basiunia ma przedziwny sposób patrzenia na ludzi, przypatruje się długo i niesłychanie poważnie, nie spuszcza oka z badanego, nie uśmiecha się i w oczusiach jest cała głębia myśli. Jest cudna. Bardzo lubi kwiaty i uśmiecha się do nich anielsko, głaszcze je i wącha. Do bardzo lubianej zabawy należy także otwieranie szuflady z szafy, gdzie Tatuś ma schowane lekarstwa – pudełeczka, flaszeczki, ampułki szklane i różne zachwycające cudowności. Delikatnie wyciąga to wszystko i podaje albo niesie Tatusiowi czy Stefci. Była z tego powodu rozmowa:
Stefcia: „Basiuniu, rozbijesz, to nie wolno – prawda Panie doktorze że nie wolno brać tych lekarstw?”
Kazio: „Bawić się wolno, tylko żeby Basiunia czego nie zażyła bo mogła by suę otruć”

Czemkolwiek się bawi to maleństwo, to robi to w cudowny subtelny sposób, jest ideałem delikatności i wdzięku. Lubi też bardzo froterować podłogę czemkolwiek – więc kawałkiem papieru, swoją jaka zabawką, tależykiem, szmatką, raz nawet ściągnęła moje majteczki i niemi wycierała podłogę. Pomysłów ma całe mnóstwo. Jak zobaczy muchę, dmucha na nią. Kiedyś w nocy przelękła się bardzo ćmy.

sobota, 11 lutego 2012

1





Opis

Znalazłam w antykwariacie pisany ręcznie Dziennik z 1932-36, w którym matka opisuje pierwsze lata życia swojej córki Barbary. Basia przyszła na świat 23 stycznia 1931 w Krakowie (Biały Prądnik). Matka wymienia pierwsze słowa wypowiedziane przez dziecko, przybliża piosenki i zabawy jakimi Basia jest zabawiana. Z dziennika można dowiedzieć się, że rodzice należą do klasy średniej, być może są arystokratami lub mieszczanami. Ojciec Basi najprawdopodobniej jest lekarzem, jej opiekunka ma na imię Stefcia. Niedaleko domu jest kancelaria i zakon żeński. Mama gra dla córki na fortepianie, wymyśla dla niej piosenki. Z dzienniczka wynika też, że zna języki obce, mają samochód. Pojawiają się też konkretne nazwiska przyjaciół domu (Kollakiewiczowie). 

Moje pytanie: dlaczego taka relikwia rodzinna znalazła się w antykwariacie? 
Może wspólnymi siłami uda się odnaleźć kogoś z rodziny?